Nazywam się MorderShadow i przez
wielu (o ile nie wszystkich) jestem uważany za tyrana i mordercę bez
uczuć. Może to i prawda, a może i nie, ale nikt mnie nie zna nawet w
małym procencie, chodź myślą, że wiedzą o mnie wszystko na wylot.
Nie zwracając uwagi na te głupoty przejdźmy dalej.
Moja jaskinia jest wręcz
przepiękna; mam salę treningową, w której bardzo dużo ćwiczę,
cały czas muszę być silny by utrzymać pozycję lidera. Prowadzą
do niej wielkie, drewniane drzwi na wprost wyjscia z mojej jaskini. W
środku mam maszyny treningowe o których może i opowiem. Na
szczęście ciężkie treningi już za mną więc mam czas, by
odpocząć. A więc wychodzę z mojej jaskini. Zatrzymując się na
chwilę przy wyjściu obserwuję, czy wszystko jest w porządku. Na
ten zły świat muszę patrzeć codziennie, te chwile kiedy ktoś
umiera są przyjemne, dzięki nim umierają także cierpienia jakich
się doznało podczas tego życia, lub snu do nowego życia. Zawsze
idąc leśną ścieżką widzę gdy jakieś zwierze umiera i wtedy
pomagam mu umrzeć, by więcej już nie musiało cierpieć... Im
szybsza śmierć tym mniej bólu. Pewnie gdybym komuś to powiedział, ta osoba spytała by się mnie czemu żyję, skoro uważam że życie
to cierpienie. Ja mam swój cel, misję którą muszę wypełnić.
Dopiero gdy to zrobię mogę odejść z tego okropnego świata.
Wracając do tego, co teraz robię, to zatrzymuje się na chwilę, wyostrzam słuch, słyszę coś
nadbiegającego, odgłosy są niedaleko i są coraz bliższe mnie.
Przygotowałem się, byłem gotowy na atak. Czekałem wręcz
zniecierpliwiony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz