niedziela, 16 sierpnia 2015

,,Korona" Od Mordershadowa



Wszystko zaczęło się pewnego dnia, gdy słońcu już zachodziło a niebo zaczęło się robić czarne. Zwierzęta nagle znikły, ptaki nie ćwierkały, wszelkie dźwięki ogłuchły. Świat stał się szary, chmury zaczęły się zbierać w jedno miejsce co oznaczało, że za chwile będzie jakże niebezpieczna burza. Po chwili pojawił się lekki wiatr, który z każdą sekundą był coraz większy. Midnight wyszedł z swej jakże pięknej jaskini położonej na na wysokiej górze z której mógł widzieć dosłownie wszystko. Spojrzał się na niebo zaczęło padać, czuł że za chwile może stać się coś złego ale wiedział że musi stawić się temu niebezpieczeństwu dla dobra watahy.
Deszcz zaczął lać jak z cebra, ogromne krople deszczu w wielkich ilościach uniemożliwiły lot Midnightowi. Z oddali zauważył że przez las mknie szybki ogień, z prędkością światła znalazł się tuż przy watasze. Midnight zdziwiony jaki wilk mógłby utrzymać tak wielki ogień przy takim wielkim deszczu szybko pobiegł na dół. Opuszczając górę, trochę przestraszony zaczął się rozglądać we wszystkie strony, lecz niczego ani nikogo nie było widać. Stanął na przeciwko wschodniej strony lasu i czekał na atak przeciwnika. Wyostrzył swe zmysły, głównie słuch i wzrok, po chwili ciszy usłyszał piski zwierząt w lesie... piski strachu i przerażenia. Jego oczy zrobiły się wielkie. Już wiedział, że to na pewno on...
Po chwili zza drzew wyleciał MorderShadow w swym samurajskim, czerwono-złotym pancerzu z koroną o trzech rogach i z czerwonym kryształem, który dawał mu ogromną moc ognia i wszystkiego z nim związanego. Sprawiało to, że był królem ognia i jednocześnie najlepiej panującym nad nim wilkiem. Taką samą koronę miał Midnight, tyle że jego rubin był koloru czystego nieba. Wracając do tego, co się działo, MorderShadow rzucił się na Midnighta i mimo że walka powinna być wyrównana było widać że Shadow miał pewną przewagę; stał się silniejszy dzięki złości, która w nim siedziała. Wszyscy członkowie watahy skryci w domach usłyszeli dźwięki walki, lecz większość bała się wyjść i stawić czoła przeciwnikowi równemu Midnight'owi. Po chwili samica Alfa Midgnith'ta przerwała tą walkę.
-Zostaw go!! - Krzyknęła głośno.
Shadow widząc że Midnight i tak już jest wykończony, zaprzestał. Odwrócił się w kierunku samicy alfy.
- Odważna jesteś. - Powiedział podśmiewając się.
Szedł w jej kierunku pełny żądzy krwi. Nawet wojownicy, którzy próbowali go powstrzymać już nic nie mogli zdziałać Już było za późno na jakikolwiek ratunek. Jedynym wyjściem było wycofanie się.
- Uciekaj!! - Krzyknął Midnight.
Jego partnerka postanowiła go posłuchać, wiedząc, że jeśli by tego nie zrobiła zginęliby obaj, także z łzami w oczach biegła przed siebie nie patrząc do tyłu. Midnight korzystając z chwili wrócił w kierunku swojej jaskini by odwrócić jego uwagę, żeby mieć pewność że jego partnerka przeżyje. Shadow po chwili wyczuł że Midnight ucieka i szybko wbiegł na jaskinię gdzie mieli stoczyć ten pojedynek do końca.
- Tutaj to zakończymy i jeden z nas wyjdzie stąd cały i żywy!! - Krzyknął Midnight.
- Nie powiedziałbym że wyjdziesz stąd cały... o ile będziesz żywy. - Zaśmiał się Shadow.
Używając swych mocy zaczęli walczyć. Midgnith zaczął władać światłem, czyli w tej chwili wykorzystał pioruny by osłabić przeciwnika. Shadow odpowiedział na atak wylewając gorącą magmę z wulkanu, która obeszła całą jaskinię. Władca ognia by nie dać czasu na odpowiedź Midnight'owi szybko zapalił swą sierść i z rozbiegu wbił rogi swej korony w jego potężną jak na wilka klatkę piersiową. Alfa wymęczony, cały w krwi upadł na ziemię. Shadow zabrał jego koronę i odszedł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz